środa, 8 czerwca 2016

Virousanne...

Witam po długiej przerwie...

Krótko i na temat - koniec z SandiiBlueMartina.
Teraz zaczynam nowy start, jednak nie na blogspodzie a na Wattpad.
Nowe FF, nowe konto, nowa fabuła

Znajdziecie mnie na Wattpad pod: Virousanne


One Night i Zakazana Miłość nie będą (jak narazie) kontynuowane. Jak już, to nie tutaj, a na Wattpad.

Nie usuwam bloga, jednak nie bede tutaj dalej pisać.

KOCHAM WAS
Widzimy się na Wattpad na Virousanne

Pozdrawiam xx

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

06.

POGRUBIENIE – ROZMOWA W JĘZYKU POLSKIM

2 KOMENTARZE = NEXT & MOTYWACJA!


>> MOGĄ BYĆ BŁĘDY! <<
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


-Co zrobiłeś?! –Krzyknęłam zszokowana.

Nie mogłam uwierzyć w to co przed minutą usłyszałam. Ja się zaraz obudzę! To jest sen proszę państwa!

-To co usłyszałaś! –Warknął. –Należało mu się! Myślał że nie poniesie konsekwencji? Błąd.

-Mówiłeś że ma trzy dni!

-Trudno, miał dzień. Pomyliło mi się. –Wzruszył ramionami wstając. –Masz do mnie pretensje, chodź ci pomogłem! Nie rozumiem cię! Nie rozumiem!

Bez słowa wyszedł. Wyszedł? Wyszedł! Opadłam na kanapę myśląc nad słowami Louisa. Dał Zaynowi w twarz, powiedział co o nim myśli, znalazł jego dziewczynę przy pomocy Olivera, spotkał się z jego dziewczyna i na końcu jej wszystko powiedział…? Nie, nie, nie! Czy to jest realne?

Serce biło jak oszalałe, oddech był szybki, ręce zaczęły mi się trząść… To moja wina. To ja przez swoje kłamstwo doprowadziłam do tego. Musze się uspokoić. Jest jednak jedna osoba która może mi pomóc.

****

Od dziesięciu minut bawiłam się telefonem, nie będąc pewna czy zadzwonić. Babcia. Jedyna osoba z którą mogę porozmawiać o wszystkim bez tajemnic, i do stać radę od serca. Zawsze mogłam na nią liczyć, i nawet teraz mogę chodź nie jestem pewna czy odbierze. Chodź jest już osobą po sześćdziesiątce, to jej grafik jest bardziej pełny nyż ojca. Co chwile ma coś do roboty. Po chwili wahania, wybieram znajomy numer czekając na połączenie.

-Tak słucham? –Odbiera.
-Babcia? –Pytam jakbym nie wiedziała.
-Katarzyna!* -Jej entuzjazm nagle staje się ogromny.
-Cześć babciu. –Śmieje się lekko.
-Słonce, długo nie dzwoniłaś. Co się działo? Jak tam u ciebie? –Zadaje pełno pytań na sekundę.
-Wiem, przepraszam. Wszystko w porządku.
-Po twoim głosie słyszę że coś jest nie tak. –Wzdycha. –Co tam u Louisa, Isabelli i ojca? –Pyta.
-Wszystko u nich w porządku. –Uśmiecham się lekko.
-Dobrze, nie przedłużajmy. Powiedz mi co się dzieje dziecko.
-Mam problem, babciu. –Wstaje z łóżka podchodząc do okna.
-Słucham cię. Tylko bez kłamstw, prosto z mostu.
-Eh, dobrze… Tylko nie wiem od czego zacząć. –Marszczę brwi.
-Od początku. Szybko ale zrozumiale. –Śmieje się.
-Okej. Poszłam na sylwestra do Harrego. Spotkałam takiego chłopaka, i nie wiem jak to się stało ale spędziłam z nim noc. Noc, która przyniosła mi niespodziankę. –Wstrzymuje oddech.
-O jakiej niespodziance mówisz?
-Jestem w ciąży babciu…
-…
-Halo? Jesteś tam? –Marszczę ponownie brwi.
-To wspaniale! –Krzyczy nagle na co się wzdrygam. –Boże Kasiu, nie masz pojęcie jak się cieszę!
-Taa, tylko jest problem. Ojciec dziecka nic nie wie. A powiedziałam Louisowi że wie, i nie chce mieć kontaktu z dzieckiem. Louis się strasznie zdenerwował przez co poszedł do niego, wyzwał, dał w twarz i na koniec powiedział jego dziewczynie że ją zdradził. –Biorę głęboki oddech. –Przeze mnie się rozejdą, a chłopak będzie miał dużo problemów. –Mówię załamana.
-Kasiu… Jak ten chłopak ma na imię?
-Zayn.
-Widzę jedno rozwiązanie, wszystko wyprostować. Po pierwsze nie jestem teraz pewna czy Zayn wie, jeśli nie musisz mu to powiedzieć, po drugie musisz powiedzieć Louisowi prawdę, po trzecie zgaduje że reszta rodziny nie wie i również musisz im powiedzieć… A co do tego związku, to nie jest tylko twoja wina. Wręcz przeciwnie, więcej winy leży po stronie Zayna. W końcu to on zdradził, a jeśli ciebie znam to nie byłaś nachalna. Mógł śmiało to przerwać. Chodź był pijany miał tą świadomość że zdradza dziewczynę i mogą być konsekwencje tej nocy…
-Chyba masz racje. Musze wszystko naprostować. A…
-Co?
-Nie uważasz mnie za dziwkę? W końcu poszłam do łóżka z nieznanym. –Jęknęłam.
-Katarzyno, zabraniam Ci tak mówić! To nie jest takie złe na jakie wygląda. I nie przejmuj się, jeśli ktoś tak pomyśli. Od kiedy interesuje cię zdanie innych?
-Właściwie to nie interesuje, tylko nie…
-Dobra, stop. –Przerywa mi. –Nie byłaś, nie jesteś i nie będziesz dziwko czy cokolwiek innego wpadnie Ci do głowy. Mam jeszcze jedną sprawę.
-Tak?
-Kiedy do mnie przylecisz? Stęskniłam się za tobą, właściwie za wszystkimi. –Pyta smutna na co serce mi się ściska.
-Obiecuje Ci że w najbliższym czasie cię odwiedzę, a z Louisem, Bellą i ojcem spotkasz się w wakacje. Było to już ustalone w starym roku.
-Wiem, jednak twój ojciec zmiennym człowiekiem jest.
-Nie martw się. Zobaczysz ich na. wakacje. –Uśmiecham się lekko
-Dobrze. To do usłyszenia. I przylatuj kiedy chcesz, nawet mnie nie informując.
-Oczywiście. –Śmieje się. –Do zobaczenia.
-Kocham cię, Kasiu.
-Ja ciebie też babciu.

Kończę połączenie, z lekkim uśmiechem na twarzy. Babcia ma racje. Musze wszystko naprostować.

****

-Oszalałaś?!

Nagły krzyk ze strony Louisa, sprawia że zaciskam usta. Po pięciu minutach ciszy, od dowiedzenia się prawdy, wybucha gwałtownie. Tak, jestem idiotką.

-Przepraszam… -Zaczynam.

-Nie. –Przerywa mi gwałtownie. –Wiesz co się stało? Pobiłem chłopaka z nieznanemu mu powodu, postawiłaś go w złym świetle, jego dziewczyna prawie się na mnie rzuciła drapiąc pazurami moją twarz, nie zapomnijmy o tym że teraz jest czasy powiedzieć o tym Zaynowi, i sam tego dopilnuje aby jeszcze dzisiaj się dowiedział! –Bierze głęboki oddech. –Po co kłamałaś do cholery?! –Krzyczy w tym samym momencie gdy trzaskają drzwi.

-Co się tutaj dzieje do cholery?! –Warczy brunetka wchodząc do pokoju.

Moje zbawienie. Ana!

-Nieważne. –Warczy mój brat.

Okej, to prawda. Louis i Ana się nie znoszą i każdy to wie. Nie jestem do końca pewna dlaczego tak jest, choć Ana tłumaczyła mi to milion razy.

-Nieważne? Na ciężarną się nie krzyczy!

-Gdybyś wiedziała co zrobiła, zaraz być zaczęła krzyczeć! –Warczy.

-Tak? Co takiego zrobiła? Hm?

-Okłamała mnie przez co rozwaliłem kolesiowi związek i wręcz pół twarzy!

Ana unosi brwi, jednak już po chwili mruży oczy.

-Może nie ufa ci aż tak bardzo, aby powiedzieć prawdę? –Prycha. –Poza tym, ty i rozwalić komuś pół twarz? Proszę cię.

-Ana! –Warczę. –Ja tutaj jestem do cholery!

-Jakoś nikogo to nie interesuje. –Wywraca oczami Louis.

Co proszę?

-Nie bądź do mnie złośliwy Louis! Nie rozumiesz że nie miałam ochoty,  na twoje wieczne gadanie gdy czegoś nie zrobię? Albo ciągłe naciskanie? To jest twoja wada Louis! Wszystko musi być jak ty chcesz, nie licząc się ze zdaniem innych! Właśnie dlatego nie powiedziałam ci prawdy! –Krzyczę zła.

Bez słowa wychodzę z salonu czując zawroty głowy. Jestem suką, jednak nie będę owijać w bawełnę co mi leży na sercu. Kieruje się do kuchni aby sprawdzić cukier, czując mocne zawroty głowy. Widząc że mój cukier jest strasznie wysoki, biorę strzykawkę która pomoże mi z tym problemem.

Odczekuje chwile aż zawroty głowy miną, jednak nadal stoję w tym samym miejscu. Może lepiej jeśli Zayn się nie dowie? Teraz i tak już nie cofnę czasu.

-Kath?

Głos mojej przyjaciółki sprawia że odwracam się w jej stronę.

-Co? –Unoszę brew.

-Louis ma jednak trochę racji, musisz powiedzieć Zaynowi.

****


Głośne walenie w drzwi wywołuje u mnie jęk niezadowolenia. Kogo niesie o 22? Jeśli będzie to marudząca sąsiadka że nie zamknęliśmy furtki, zamknę jej drzwi przed nosem. Co ją to interesuje do cholery?! Pani Smith jest najbardziej irytującą i kochaną osobą jaką znam, ale bez przesady.

Zwlekam się z kanapy, wiedząc że ani Louis, ani Bella nie ruszą swoją dupy. Wolnym krokiem kieruje się do drzwi, na co walenie w drzwi staje się mocniejsze z każdą sekundą. Teraz jestem pewna że to nie sąsiadka. No sorry, ale chyba aż tyle siły nie ma żeby walić tak mocno. Poza tym, nie można zapukać raz a porządnie? W środku dopada mnie lekki strach, w końcu nikt nigdy nie walił tak mocno w drzwi.

Biorąc się w sobie podchodzę szybciej do drzwi, otwierając je z hukiem. W tym momencie mam ochotę zamknąć je ponownie. Walnąć nimi i schować się w piwnicy.


-Zayn?



_________________

*Katzrzyna/Kasia; Z angielskiego Katherine wychodzi na polski Katarzyna ;) 


KOCHAM TEN GIF *_* :


2 KOMENTARZE = NEXT!


POZDRAWIAM I DO NASTĘPNEGO! 

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

05.

Drogi czytelniku, 
jeśli jesteś tutaj i czytasz moje opowiadanie - zostaw po sobie ślad w postaci KOMENTARZU. Daje to dużą motywacje, i chęć do pisania dalej. J

ZAPRASZAM NA: ZAKAZANA MIŁOŚĆ

2KOMENTARZE = NEXT! ;)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Ręce pociły mi się jak nigdy. Jak mam mu powiedzieć że jestem z nim w ciąży? W środku miałam pierdolone dreszcze, i skurcze żołądka. Czekałam na Zayna w jego salonie, czekając na herbatę którą mi zaproponował. Salon był duży i przestronny jak na jedną osobę. Pewnie mieszka z dziewczyną. Właśnie, przecież on tworzy związek do cholery! Nie mogę zniszczyć jego związku. O boże!

Wstałam gwałtownie na równe nogi, w tej samej chwili Zayn wszedł do salonu z dwoma kubkami parującej cieczy. Musiałam wyjść, i zostawić jego życie w spokoju. Chodź jestem suką, nie chce być powodem rozstania. Chociaż, to on też jest w połowie winny...

-To o czym chciałaś porozmawiać? -Spytał.

-Właściwie to... Musze już iść. -Zmieszana nie patrzę mu w oczy.

-Ale chciałaś porozmawiać.

Już nie chce.

-To nie jest takie ważne, serio musze iść. Do zobaczenia. -Mówię szybko, po czym kieruje się do drzwi.

Trzaskam lekko drzwiami, kierując się do samochodu. Zrobiłam z siebie idiotke, jednak nie chce być do cholery powodem rozstania. Na pewno nie utrzyma tego w tajemnicy przed dziewczyną zbyt długo, to idiotyczne.

****

Wchodząc do domu, waham się między skłamaniem a powiedzeniem prawdy. Gdy powiem prawdę, Louis będzie naciskać, a gdy skłamie że mu powiedziałam będe mieć spokój... Wypuszczam głośno powietrze, zamykając drzwi. Nie minęła nawet sekunda, a już widzę Louisa który zmierza w moją stronę. Odkładam spokojnie klucze, nadal myśląc co mam powiedzieć.

-I co? Powiedziałaś mu? -Pyta.

Nie.

-Tak... -I właśnie w tym momencie musze zacząć kłamać.

Kieruje się do salonu, gdzie swobodnie opadam na kanapę.

-Jak zareagował? -Siada obok mnie.

Nie wiem.

-Był zszokowany. -Wzruszam ramionami.

-Wyrzucił cię?

Sama wyszłam.

-Nie.

-Chce mieć dostęp do dziecka?

Skąd mam wiedzieć?! Jest w związku więc pewnie nie.

-Nie. -Mówię przełykając głośno ślinę.

-Co? -Unosi brwi. -Czyli że zostawi cię z tym wszystkim, tak? -Warczy.

Sama do tego doprowadziłam.

-Nie wiem. -Wzdycham. -Może to pierwsza reakcja, może... -Przerywa mi.

-Nie. -Wstaje gwałtownie. -To również jego dziecko! Myśli że po trzech latach jak już nie będzie taki problemów, to sobie wróci i będzie się z nim widywać?! No cholera jasna! On powinien być teraz z tobą, od początku do końca! -Jest zły.

-To nie jest szczęśliwa bajka, Louis. Co sobie myślałeś? Że będzie się cieszyć? On jest w związku! Nie ma do mnie żadnych zobowiązań. -Prycham.

-Jest w związku? Jest w związku a przespał się z tobą i zrobił ci dziecko! -Nie pomyślałam. -Jeśli tak ma to wyglądać, nie pozwolę na to. Znajdę jego dziewczynę i jej wszystko powiem. Daje mu trzy dni, jeśli przyjdzie tutaj i przeprosi, tym samym prosząc o dostęp do dziecka, będzie dobrze. Jeśli nie, dostanie w mordę a jego dziewczyna się o wszystkim dowie. -Warczy wychodząc z salonu.

Wow. Jest zły to mało powiedziane, jest wściekły... Jednak jeśli Louis zrobi to co powiedział, to będzie wszystko przeze mnie. Chodź, ma trochę racji. Zayn przespał się ze mną, będąc w związku. Więc to nie będzie do końca moja wina rozstania.

****

-Jak się czujesz? –Pytanie z ust Any wydobyło się zaraz po tym jak otworzyłam jej drzwi.

-Musimy poważnie porozmawiać. –Powiedziałam jedynie.

Zdziwiona Ana pokiwała jedynie głową, kierując się za mną do mojego pokoju. Musiałam jej powiedzieć prawdę, i prosić o pomoc w znalezieniu rozwiązania.

-Co się dzieje? –Spytała siadając na łóżku, gdzie ja w tym czasie

-Nie wiem co robić. –Westchnęłam siadając obok niej. –Byłam wczoraj u Zayna, aby powiedzieć mu o ciąży. Jednak tego nie zrobiłam, i w dodatku na spokój powiedziałam Louisowi że mu powiedziałam i nie chce mieć z dzieckiem nic wspólnego. Tylko teraz mam problem bo Louis ma ochotę za to rozwalić mu związek. Ale problem leży w tym że Zayn jeszcze nic nie wie. –Wypuściłam głośno powietrze. –Proszę powiedz że rozumiesz.

Ana zmarszczyła brwi, jednak po chwili spojrzała na mnie unosząc brew. Tak, pomysł Katherine Crone! Brawa.

-Oszalałaś?! –Warknęła. –Musisz powiedzieć Louisowi prawdę, i powiadomić Zayna. –Wzruszyła ramionami.

-Ale ja nie chce być powodem rozstania!

-Pierdolisz. –Prychnęła. –Ten jego „związek” to i tak już przeszłość, zdradził, zapłodnił i ma czelność patrzeć tej biednej dziewczynie w oczy! To trzeba mieć tupet! –Pokręciła głową. –Moim zdaniem powinnaś porozmawiać jutro z Louisem, i dać znać Zaynowi że będzie tatusiem. Nie martw się i nie obwiniaj, to nie twoja wina.

Nie chętnie przyznać, jednak Ana ma tą cholerną racje. Jutro czeka mnie ciężki dzień…

****

Westchnęłam głośno czekając. Na co? Na Louisa do cholery! Wyszedł dzisiaj rano jak burza, przez co nie mogłam mu powiedzieć prawdy. Jestem głupią osobą, wiem.  Zbliża się siedemnasta, a jego dalej nie ma. Jeszcze do tego telefon ma wyłączony. Warknęłam odrzucając telefon na pobliski fotel. Oszaleje.

Moje myśli przeszły na inny tor. Ciąża. Jak to będzie? Jak sobie dam rade? Jak zareaguje ojciec? No i co z Zaynem? Szczerze mówiąc nie cieszę się ani trochę. Mam 20 lat, i już mam zostać matką?! Jednak nie ma nawet tematu aborcji. Nikt by tego nie wybaczył, i sama jestem temu przeciwna.

Drzwi od domu gwałtownie się otworzyły, na co również gwałtownie skierowałam się w tamtą stronę.

-Louis! –Krzyknęłam na co zmarszczył brwi patrząc w moją stronę. –Gdzie byłeś?! Masz wyłączony telefon a serio musimy porozmawiać. –Jęknęłam.

-Przepraszam, rozładował się. –Mruknął idąc do kuchni. –To coś ważnego?

Bardzo.

-Tak.

-Mam się jakoś przygotować? –Chwyta z lodówki piwo.

Ponownie kieruje się za nim jak pies, nie odpowiadając na pytanie. Siadam na fotelu, za to on zajmuje kanapę.

-Chodzi o Zayna… -Mówię na co się krzywi. –Co?

-Nie masz o co się martwić. –Wywrócił oczami.

Aha? Czemu czuje że coś zrobił?

-Co zrobiłeś?

-Byłem u niego z małą wizytą.



_______________
No heloł! :D
Jak mówiłam na początku; proszę o komentarze, to motywacja!

2 KOMENTARZE = NEXT

Nie mam jakoś nic do dodania, więc…

POZDRAWIAM I DO NASTĘPNEGO!

sobota, 26 marca 2016

04.

NOTKA POD ROZDZIAŁEM!


SKOMENTUJ = MOTYWACJA NA SZYBKI ROZDZIAŁ!

PRZEPRASZAM ZA DŁUGA NIEOBECNOŚĆ!
TWITTER: @Zaynster_Gril
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Trzesnęłam głośno i mocno drzwiami. Byłam w szoku. Ciąża? Zacisnęłam zęby próbując się nie ropłakać. Minęłam zszokowanego Louisa, kierując się do mojego pokoju. Nie chciałam z nikim gadać, ani widzieć. Ponownie trzesnęłam drzwiami, i w tym samym momencie głośny szloch wydostał się z mojego gardła. Dlaczego?! 

Bezwładnie opadłam na łóżko, czując goszkie łzy na policzkach. Jak ja sobie poradze? Co powie ojciec? Co powie reszta? Poszłam z pierwszym lepszym do łóżka, i zachodze z brzuchem. Co jest ze mną nie tak?! 

Drzwi pokoju otwierają się cicho, i równo z moim kolejnym szlochiem. Wiem że to Louis, i boje się myśleć co powie jak się dowie. Jednak, musze się wygadać.

-Kath? 

-Co? -Marszcze brwi podnosząc się do pozycji siedzącej.

-Co się stało? -Zamyka drzwi podchodząc do mnie. -Co Ci jest? Co powiedział doktor? Jesteś chora? -W jego głosie słychać troskę.

Jestem w ciąży, nie chora.

-Nic specjalnego. -Wzruszam ramionami nie patrząc na niego.

-Dlaczego płaczesz?

Za 8 miesięcy będę matką. 

-Mam powód. 

-Powiedz mi. Możesz mi zaufać. -Mówi siadając obok mnie, przytulając do swojej klatki piersiowej.

Moim ciałem ponownie wstrząsa szloch. Muszę mu powiedzieć.

-Jestem w trzecim tygodniu ciąży.



*LOUIS POV*

Jeśli ktośby mi powiedział że za osiem miesięcy zostane wujkiem, wyśmiałbym go i dał w morde. Jednak to prawda. Moja siostra jest w ciąży, i kompletnie nie wiem co zrobić. Jej ciełem ponownie wtrząsa szloch, na co mocniej ją przytulam. Kurwa, kompletnie się do tego nie nadaj. 

-Nie martw się. -Szepcze. -Mam zadzwonić po Ane? -Pytam, i modle się żeby powiedziała tak.

Kompletnie nie wiem co robić.

-Tak. Wiem że nie jesteś najlepszy do takiej rozmowy. -Lekko się smieje odsuwając. -Tylko nie mów nikomu. -Prosi patrząc mi w oczy.

-Obiecuje.

Wstaje posyłając jej uśmiech, po czym wychodzę powiadomić Ane. Nie lubie tej blondynki, jednak jest najlepszą przyjaciółką mojej siostry. 

Widząc blondynke w drzwiach mam ochote wywrócić oczami, i wiem że ona też chce to zrobić. Bez słowa wpuszczam ją, gdzie poprostu leci do poku Kath. Zamykam drzwi kierując się do salonu. Nie mogę sobie wyobrazić jak to będzie...




*KATHERINE POV*

Po stercie pytań Any, które odpowiedziałam, nastała długa cisza. Wiem że blondynka jest w szoku, i ciężko myśli. Najgorsze jest to, że nie mam pojęcia czy powiedzieć Zaynowi. W końcu to jego dziecko. 

-Musisz mu powiedzieć. -Mówi poważnie Ana, patrząc na mnie.

-Niby jak mam to zrobić?! -Warcze.

-To również jego dziecko. Jest w połowie winny. -Unosi brew. -I to jeszcze dzisiaj! -Dodaje.

-Dzisiaj?! 

-A co? Chcesz mu powiedzieć za osiem miesięcy, czy może podstawisz mu dziecko pod drzwi? O! Albo wyślesz mu zdjęcie USG? -Patrzy na mnie jak na idiotke.

Zamykam buzie, nie mając nic do dodania. Muszę mu powiedzieć. Tylko nie mam pojęcia jak. Zostaje jeszcze powiedzenie ojcu, i już mogę widzieć jak mówi że mam spierdalać. Boże...

-Nie wiem jak mu to powiedzieć. -Pokręciłam głową.

-Ciężka sprawa, jednak jeśli zrobisz to jak najszybciej to będziesz wiedzieć na czym stoisz.

-Nie rozumiem. -Zmarszczyłam brwi.

-No wiesz, czy chce mieć jakieś prawa do dziecka, jeśli nie to niech chociaż płaci. Nie wiem. -Wzruszyła ramionami.

-Wątpie żeby chciał. -Prychnęłam. -Sama nie wiem czy tego chce, jednak musze powiedzieć Zaynowi. -Spojrzłam na nia ze strachem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jadąc tam i z powrotem, przeklinałam okropnie. Nie pamiętam numeru domu Zayna, a ulica jest strasznie długa i pełna bloków oraz domów. Jęknęłam poznajac jeden ze skropmnych domów po lewej stronie. Miałam nadzieje że nie znajde, i cała sprawa pójdzie w zapomienie. Niestety.

Zaparkowałam pod domem, i wpatrywałam się w okna. Auto stało przed garażem, światła paliły się wręcz wszędzie i widziałam cień osoby w na górze. Wypuściłam głośno powietrze, wychodząc z auta. Zamknęłam auto, bardzo wolnym krokiem kierując się pod drzwi.

Zapukałam w brązowe drzwi, mając nadzieje że nie otworzy. Jednak moja nadzieja poszła w zapomnienie, gdy usłyszałam kroki. Drzwi otworzyły się, a ja rozpadłam się na kilka kawałków. Nie dam rady...

-Katherine?




_____________________________
Przepraszam jeśli są jakieś błędy! :)

#MindOfMine!
Wczoraj wyszła płyta Zayna (25.03.2016), i słucham jej cały czas - jest przepiękna! *_*

Jakie są wasze ulubione piosenki z Mind of mine? 
Moje: BeFour & She

BeFour wywołało u mnie takie emocje, że popłakałam się. :( <3
Radzę wam sobie ją przetłumaczyć, dowiedzie się dlaczego <3

Jak dla mnie opłacało się czekać tak długo, zwłaszcza że płyta wyszła wspaniale. Wszystkie piosenki mają w sobie uczucia, nie do opisania - trzeba posłuchać. ;)


Jeśli ktoś z was nie ma płyty Mind of mine, zapraszam do ściągnięcia jej!
Tutaj (link) bez płatnie, bez wyrusów i sa wszystkie piosenki ;)


Radzę również przetłumaczyć sobie BeFour <3
TELEDYSK: KLIKNIJ TUTAJ
TŁUMACZENIE: KLIKNIJ TUTAJ

SKOMENTUJ (to motywacja) & ZAOBSERWUJ 

Twitter: @Zaynster_Gril

Myśle że to tyle :)
POZDRAWIAM i do następnego!

czwartek, 3 marca 2016

03.

ZAPRASZAM NA: ZAKAZANA MIŁOŚĆ & KEEP SMILING (START 04.03.2016)

Z dedykacją dla Patrycja IŚ

SKOMENTUJ♥
NOWY TWITTER: @Vaness_Nelson    //    #OneNightFF




-Wyjdź! -Warknęłam.

Czego on ode mnie chce? Dobra, zdarzyło się seks, wspólna noc, impreza ale niech teraz da mi spokój do cholery! Miałam ochotę wyrzucić go za drzwi na siłę, jednak wiem że nie miałabym szansy.

-Nie spinaj się tak. -Wywrócił oczami.

Nie wywracaj na mnie oczami!

-Czy ty możesz zrozumieć że, nie chce mieć z tobą nic wspólnego?! -Krzyknęłam.

Zayn zacisnął usta, a przeze mnie przepłynęło poczucie winy. Spinam się z byle jakiego powodu. Kurwa, serio jestem jebnięta.

-Prze...

-Nie. -Machnął ręką. -To ja przepraszam. Jeśli mam być szczery, to nawet dobrze że tak się stało. -Uśmiechnął się na co zmarszczyłam brwi. -Mam dziewczynę, i przyszedłem powiedzieć żebyś nie robiła sobie złudnych nadziei. Najlepiej zapomnij o tej nocy. -Uśmiechnął się szerzej.

Szok.

-Co? -Uniosłam brew.

-Znajdę wyjście. -Mruknął kierując się do wyjścia.

Co to było?

************

-Rozumisz to? -Skrzywiłam się opowiadając Anastasi, moją wczorajszą przygodę z Zaynem.

-Chory facet. -Prychnęła. -Jak można mieć dziewczynę, zdradzić ją, myśleć że dziewczyna na jedną noc ma złudne nadzieje i być nadal ze swoją dziewczyną oszukując ją. Kto tak robi?! -Zmarszczyła brwi.

Dziewczyna na jedną noc? Dzięki.

-Nie wiem. -Wzruszyłam ramionami. -Może...

-Katherine!

Drzwi gwałtownie otworzyły się od mojego pokoju, na co momentalnie warknęłam pod nosem widząc Louisa.

-Chodź raz mógłbyś ty odebrać Isabellę z zajęć. -Warknął.

-Nie popłacz się. -Mruknęłam.

Codziennie, o dokładnie 15:03 od poniedziałku do piątku, mój brat wchodzi do pokoju, robiąc problem z niczego.

-Bella ma siedemnaście lat, i myślę że jest wystarczając dorosła aby jeździć autobusem! Ale nie, dupa przyzwyczaiła się do worzenia jej wszędzie kiedy i jak chce! -Podniosłam głos będąc zdenerwowana ciągłą gadaniną ze strony Louisa.

-To jej to powiedz.

-To jej przekaż! -Mruknęłam. -Teraz wypad, mamy sprawy do o mówienia. -Rzuciłam w niego poduszką, jednak nic sobie z tego nie zrobił.

Poduszka odbiła się od jego klatki piersiowej. Podniósł ją patrząc mi prosto w oczy.

-Błąd. -Uśmiechnął się złośliwie kierując się w moją stronę.

-Louis! -Pisnęłam wiedząc co mnie czeka.

Pierwszy cios z poduszki dostałam w głowę, co było spowodowane upadkiem na podłogę. Jęk wydobył się z mojego gardła po zderzeniu z podłogą. Nastała głucha cisza, i musiałam powstrzymać się aby nie zacząć się śmiać.

-Kath? -Szepnął cicho Lou. -Żyjesz? -Podszedł do mnie chwytając za ramiona, podnosząc mnie do pozycji siedzącej.

Zaczęłam się śmiać prosto w twarz Louisa. Sekundę później Louis, i również Ana która nic się nie odzywała, dołączyli do mnie. Po tym jak opanowaliśmy się z tej idiotycznej sytuacji, Louis opuścił mój pokój. Usiadłam ponownie na łóżku, spoglądając na Ane.

-Przerwano nam. -Mruknęła.

-Wiesz co? -Uniosłam brew biorąc laptopa z szafki nocnej. -Dość gadania o Zaynie, lepiej obejrzyjmy jakiś film. -Uniosłam brwi na co pokiwała gwałtownie głową.

***********
*Trzy tygodnie później*

Trzy tygodnie minęły mmi okropnie. Nie dość że od tygodnia mam jakąś grypę, rzygam co godzinę, jest mi strasznie zimno, mam dreszcze, bóle głowy, to do tego wszystko mnie irytuje. Jestem jak tykająca bomba, która w każdej sekundzie może wybuchnąć. Nie miałam pojęcia dlaczego tak jest, jednak wiem że nie jest to normalne. Louis i Ana ciągnęli mnie do lekarza, jednak kończyło się to moim lekkim wybuchem i kończyli temat.

Warknęłam pod nosem wstając z kanapy. Kolejna sprawa, chodzę do łazienki co kilka minut z wielkim bólem pęcherza. Wymijam Louisa, i jestem wręcz pewna że powstrzymuje się od riposty. Po załatwieniu spraw w łazience, kieruje się do holu. Nie zniosę więcej tych "dolegliwości", czy co to do cholery jest. Ubieram kurtkę, buty i zabieram torbę z kluczami do samochodu.

-Wychodzisz? -Marszczy brwi Louis.

Och, zapomniałam dodać. Jak nie Ana to Louis ciągle za mną biegają. Wiem że się martwią. Ana jako moja przyrodnia siostra, a Louis jako dobry brat - którym z resztą jest.

-Tak. Mam dość tego wszystkiego. -Mruknęłam. -Jadę do szpitala, może coś poradzą. -Wzruszyłam ramionami kiwając na koniec głową w geście pożegnania

Oby.

*********

Dotarcie do szpitala nie zajęło mi długo. Również długo nie zajęło przyjęcie mnie, i zrobienia badania krwi. Tak polecił któryś z lekarzy o nazwisku Oxried - jakkolwiek brzmi to nazwisko. Czekając na wyniki, które mają być do dwudziestu minut, i przyciskając wacik do miejsca skąd pobierali krew, napisałam do Any że jestem w szpitalu na badaniach. Odpisała po chwili, pytając się czy ma do mnie przyjechać, na co od razu zaprotestowałam. Nie jestem jakoś ciężko chora, czy połamana że nie mogę się ruszać. Bez przesady.

Drzwi otworzyły się z hukiem w których pojawił się wielki pan Oxried, z papierami w ręki marszcząc brwi podszedł do ramy łóżka na którym siedziałam.

-Panno Crone, dostaliśmy pani wyniki badań...

Jakbym nie wiedziała.

-Tak...?

Zapytałam? Przynajmniej tak do brzmiało.

-Nie jest pani jakoś specjalnie chora, przynajmniej nie można nazwać tego chorobą. -Zaśmiał się lekko podnosząc na mnie swój wzrok.

Zmarszczyłam brwi. O co mu chodzi?

-Więc co? Nic?

-Nie jest to nic, ale nie jest to też choroba. -Uśmiechnął się szerzej. -Jest pani w ciąży...









 __________________________
HALUUS! :D

Zapraszam do komentowania.
Zapraszam do dodawania się do obserwatorów.

Zapraszam również na WATTPAD +twittera! @Katherine_Grey_  //   #OneNightFF



 DZIĘKUJE.

piątek, 12 lutego 2016

02.

SKOMENTU&ZAOBSERWUJ - DZIĘKUJĘ! :)




Cmentarz.
Miejsce którego nienawidzę, a jednak raz do roku dokładnie pierwszego stycznia, muszę pojawiać się tutaj na grobie matki. Zmarłej matki.

SANDRA CRONE-OLSZEWSKA
13.08.1972  -  01.01.2012
Żona, matka, przyjaciółka która na zawsze pozostanie w naszych sercach.


 Łzy pojawiły się w moich oczach, jednak nie dałam im wypłynąć. Czwarty rok minął bez niej, i właśnie teraz rozpoczął się piąty. Spojrzałam na siostrę, brata, tatę... Wszyscy płakali tylko ja nie. Mama nie chciałaby żebyś my płakali, żebyśmy byli smutni, żebyśmy żyli w żałobie tak długo i płakali co roku na cmentarzu, jednak to jest silniejsze.

Biorąc się w sobie po sterczeniu na zimny dworze dobre pół godziny, kiwam w stronę rodzeństwa żeby poszli do samochodu. Robią to w ciszy, gdy ja kładę dłoń na ramieniu taty.

-Była wspaniałą osobą. Jednak już czas żeby przestać żyć w żałobie. Tato, mama by tego nie chciała. -Szepcze cicho patrząc ojcowi w oczy.

Ojciec kiwa głową i już po chwili znajdujemy się w samochodzie, wracając w drogę powrotną do domu. Czeka mnie ciężki dzień, znając ojca jak co roku wróci nad ranem pijany.

------------------------------

Muzyka płynąca ze słuchawek i dość szybki bieg przez park w Los Angeles, uwalniał mnie od wspomnień i nie chcianych myśli. Przyspieszyłam jeszcze trochę chcąc nie wiadomo czemu dać wycisk mojemu organizmowi. Miałam pełno dzieci biegających w kółko, starców siedzących na ławkach rozmawiających między sobą, zakochane pary, młode matki z dziećmi i wiele innych osób. Moje nogi słabły jednak nie dałam im czasu na odpoczynek, biegłam dalej.

Mocny ból w klatce piersiowej i zaraz po tym upadek na ziemie, spowodował chwilowy szok. Jęknełam cicho otwierając zamknięte oczy, które po chwili ujrzały ciepłe jasno brązowe tęczówki. Chlopak z lekko ciemną karnacją, czarnymi włosami, malinowymi ustami i prostym nosem wydawał się dość znajomy. 

-Przepraszam!

Widząc dłoń czekającą na mój ruch, zmarszczyłam lekko brwi podając mu swoją. Dopiero teraz doszło do mnie co się stało. 

-Nie, to ja przepraszam. Nie uważałam ja biegnę. -Uśmiecham się lekko w jego kierunku.

Zdaję sobie sprawę że nasze dłonie nadal są złączone co nawet chłopak to zauważa, i jak na sygnał puszczamy swoje dłonie. Chlopak przygląda mi się intensywnie, co lekko mnie peszy.

-Katherine.

Marszcze brwi zastanawiając się skąd zna moje imię. Co prawda wydawał się znajomy, ale nie pamiętam go.

-Skąd mnie znasz?

-Nie pamiętasz?

-Nie...

Cała sytuacja wydaje mi się dziwna, jednak nie daje po sobie poznać. 

-Jestem Zayn. My... -Zaczyna jednak momentalnie przerywa. -Spędziłaś u mnie ostatnią noc.

Jak na zawołanie przypomina mi się wszystko. Kuchnia, Zayn, rozmowa, alkohol, auto, mieszkanie, sypialnia, łóżko, seks. O boże. Co za wstyd! Patrzę na chłopaka który uśmiecha się do mnie lekko, jednak nie od wzajemniam tego. Nie chce nawet wiedzieć co on sobie o mnie myśli! Skończona dziwka.

-Eh, tak. -Wzdycham. -Muszę... Muszę już iść. Przepraszam. 

Szybko wymijam chłopaka, i nie wzracam uwagi na krzyk mojego imienia. Koszmar.

------------------------

Widząc strzykawkę i czując zawroty głowy, skrzywiłam się momemtalnie. Chlerne świństwo które do końca życie będzie mi dokuczać. Ugh! Biore jedną strzykawkę w dłoń, i w tym samym momencie słyszę dzwonek do drzwi. Wzdychając odkładam strzykawkę i z racji z tego że jestem sama w domu, kieruje się do drzwi. 

Otwieram je z lekkim hukiem i zamieram w miejscu. Zayn. 

-Co tutaj robisz?

Od razu atakuje nie rozumiejąc co tutaj robi, i skąd zna mój adres. 

-Miłe powitanie. -Mówi ukazując moją torbę, którą zgubiłam. 

Uśmiecham się sztucznie wyciągając dłoń po moją własność, jednak Zayn chowa moją torbe za plecami. Momentalnie patrzę na niego wzrokiem zabójcy, na co uśmiecha się złośliwie. 

-Nie mam czasu na zabawę. Oddawaj. -Warczę czując mocniejsze zawroty głowy. 

-Nie zaprosisz mnie? -Pyta.

Z oporem i widocznym wahaniem, otwieram szerzej drzwi przez które po chwili wchodzi Zayn. Trzaskam drzwiami przez co odwraca lekko głowę w moją stronę, patrząc na mnie wymownie. Idiota. Jestem u siebie.

-Ładny dom. 

-Dzięki. Dostanę teraz moją torbę? -Pytam wyciągając dłoń tym samym lekko opierając się o ścianę. 

Nogi powoli stają się z waty, głowa zaczyna pulsować, serce bije jak oszalałe i to przez dupka który bawi się ze mną. Już dawno powinam wziąść insulinę, cukrzyca to nie zabawa.

-Ależ proszę. -Oddaje mi własność na co uśmiecham się sztucznie. -Napiłbym się kawy...

-Skończyła się. -Warczę.

Mój głos staje się słabszy jednak próbuje to ignorować. 

-Wszystko w porządku? Jesteś blada. -W jego oczach widzę troskę. 

-To przez upał. -Kłamie. 

Idiotka, nie ma nawet dwudziestu stopni.

-Jakoś... Nie jest dzisiaj za ciepło. -Unosi brew.

Gwałtownie chwytam się ściany czując że zaraz upadnę. Zayn znajduje się przy mnie w sekundę chwytając za ramię. 

-Hej, co się dzieję?

-Kuchnia. -Mamroczę. -Zaprowadź mnie do kuchni. 

Już po chwili znajdujemy się w kuchni, gdzie od razu chwytam strzykawkę. Czuje na sobie palący wzrok Zayna, jednak ignorując to szybko wbijam strzykawkę w ramię podając sobie insulinę. Biorę kilka głębokich wdechów i odwracam się w stronę Zayna. Jak na zawołanie, odchodzą wszystkie dolegliwości a strzykawkę wyrzucam do śmieci obok Zayna.

-Ja....

-Mam cukrzycę, nie przejmuj się jest już dobrze. -Przerywam mu wiedząc że proponuje wypad do szpitala. 

-Okej.

-Coś jeszcze? Nie mam całego dnia.

-Musimy porozmawiać, sprawa życia i śmierci. 

piątek, 5 lutego 2016

01.

SKOMENTUJ PROSZĘ (MOŻLIWOŚĆ KOMENTOWANIA JAKO ANONIM!)

>>BOHATEROWIE (KLIKNIJ)<<





[KATHERINE]
Budząc się rano bałam się poruszyć. Ból głowy był okropny. Najmniejszy ruch głowy wywoływał u mnie grymas na twarzy.
Biorąc się w garść, otworzyłam oczy mrugając kilka razy aby moje oczy przyzwyczaiły się do jasnego światła wpadającego do pokoju. Właśnie, pokój. Nieznane pomieszczenie wywołało u mnie rozszerzenie źrenic. Gdzie ja jestem do kurwy?! Zerwałam się z łóżka, co pogorszyło sprawę. Ponownie odezwał się ból głowy i do tego, jestem samej bieliźnie. Przeczesuje podłogę wzrokiem szukając swojej sukienki. Szybko chwytam materiał w dłonie i kieruje się do pierwszy z dwóch drzwi. Gdy podchodzę do pierwszych, słyszę szum wody. Szybko oddalam się wychodząc drugimi drzwiami. Instynktownie kieruje się lewo gdzie widzę schody, schodzę po nich zasłaniając materiałem swoją klatkę. Rozglądam się po pomieszczeniu - salon, pusty salon. Zakładam sukienkę i odnajduje moje buty przy kanapie. Szybko zakładam koturny szukając drzwi, aby wydostać się z tego domu.

Zimny wiatr otula moje ciało, przez co jestem zmuszona pocierać ramiona. Los Angeles jest zazwyczaj gorąco, jednak dzisiaj jak na złość jest cholernie zimno. Widząc znajomy budynek czuje ulgę. Wchodzę do domu jak burza trzaskając drzwiami. Nie wiem która godzina, nie wiem czy ktoś jest w domu, nie wiem gdzie moja kurtka, nie wiem gdzie mój telefon i nie wiem gdzie mam klucze. Szczęście jednak trochę mi dopisuje. Drzwi były otwarte przez co bez problemów weszłam, jest po trzynastej czyli ojca nie ma.

Wchodzę na górę po schodach czuje że moje nogi zaraz odpadną. Kolejny raz trzaskam drzwiami podchodząc do szafy. Wręcz czuje jak śmierdzę alkoholem, papierosami i wiem jaki widok zastane po spojrzeniu w lustro. Szybko zabieram pierwsze lepsze spodnie, top, bieliznę i kieruje się do własnej łazienki. Biorę szybki prysznic, i właśnie wtedy to do mnie dociera. Przespałam się z nieznajomym facetem, i w dodatku tego nie pamiętam. Przechodzi mnie dreszcz. Czuje upokorzenie i wykorzystanie, wręcz jak tania dziwka.

Zaciskam usta wychodząc z pod prysznica aby nie zacząć krzyczeć, ani wyzywać samą siebie od najgorszych. Szybko ubieram się w przygotowane ciuchy, sukienkę z bielizną wsadzam do kosza na pranie i biorę się za zmywanie rozmazanego makijażu. Szybko robię nowy makijaż i wychodzę z łazienki. Wręcz wybiegam z pokoju kierując się do kuchni gdy moja głowa ponownie daje o sobie znać. Szybko połykam jakieś proszki popijając je duża ilością wody mineralnej.

-Widzę że panienka wróciła.

Słyszę denerwujący głos brata, przez co leniwie odwracam się w jego stronę.

-A co? Nie widać?

-Nie denerwuj się tak kochanie. -Uśmiecha się krzywo przechodząc obok mnie.

-Jeszcze mi powiedz że 'złość piękności szkodzi' a momentalnie będziesz mieć podbite oko. -Warczę wychodząc z kuchni.

Myślami ponownie wracam do poprzedniej nocy, z której nic nie pamiętam... Idiotka.





[ZAYN]
Słysząc trzask drzwi, wychodzę z łazienki pewnym krokiem. Penetruje wnętrze wzrokiem myśląc o dziewczynie. Nie ma jej. Podchodzę do okna wyglądając na ulice. Właśnie wyszła z mojej posesji. W biegu nakładam pierwszą lepszą bluzkę. Nie interesują mnie mokre włosy, wybiegam za dziewczyną. Wołam ją, jednak zdaje się tego nie słyszeć. Bezradnie wracam do domu, kierując się do salonu. W oczy od razu rzucają mi się jej rzeczy. Telefon, kurtka, torebka z których prawdopodobnie wypadły klucze. Chwytam torbę chcąc wsadzić do niej pozostałe rzeczy, jednak widząc portfel dziewczyny - waham się co powinienem zrobić.

W końcu decyduje się. Wyciągam portfel szukając jakichkolwiek dokumentów. Trafiam na prawo jazdy, karta ubezpieczeniowa, dowód, zdjęcie jakiejś kobiety strasznie podobnej do niej i kartę kredytową. Chwytam w dłonie dowód i przyglądam się daną.


IMIE I NAZWISKO: KATHERINE CRONE
PŁEĆ: KOBIETA
URODZINY DNIA: 09.01.1996 W: KATOWICE/POLSKA
OBECNY ADRES ZAMIESZKANIA: WOODBACKSTREET 109/LOS ANGELES
RODZICE: NORBERT CRONE I SANDRA CRONE-OLSZEWSKA
DOWÓD WAŻNY DO: 13.09.2019


Uśmiecham się lekko na ponowne odwiedziny dziewczyny, tym razem w jej domu.






____________________
Dość krótki, jednak jest. :)
SKOMENTUJ I ZAOBSERWUJ!
Dziękuje za twój komentarz.
Unknown

Prolog

Dzień wcześniej...



-Szczęśliwego nowego roku!

Głośny krzyk dotarł do uszów Katherine wraz z odgłosem petard. Sama Katherine jednak nie była zainteresowana rozpoczęciem roku 2016, gdyż właśnie z odgłosem petard minął piąty rok od śmierci jej Matki. Siedziała w kuchni patrząc w butelkę alkoholu który trzymała w dłoniach. Uśmiechnęła się smutno na wspomnienie jej czasów z Matką. Chodź nie raz były między nimi spięcia, to kochała i kocha ją nad życie, tak samo jak swoje rodzeństwo i ojczyma.

Katherine przyłożyła alkohol do ust, biorąc jak najwięcej i połykając z lekkim grymasem na twarzy. Czuła że jeszcze dwa takie łyki a Harry będzie musiał zbierać ją z podłogi. Nie przejmowała się tym, chciała upić się do nieprzytomność i zapomnieć chodź na chwile o bólu. Nudnym wzrokiem spojrzała w stronę salonu gdzie ponownie gromadzili się ludzie. Muzyka gwałtownie stała się głośniejsza, krzyki i śmiech osób było słychać w całym domu...

Katherine gwałtownie wstała słysząc nową piosenkę Seleny Gomez - Hands to myself. Z butelką burbonu w ręce podeszła do dobrze znanej jej blondynki - Any. Uśmiechnęła się do niej lekko dyskretnie wskazując głową na stół obok. Blondynka uśmiechnęła się szeroko gdy zrozumiała o co chodzi. Dwie przyjaciółki weszły na stół zaczynając seksownie kręcić biodrami w rytm muzyki. Męska cześć imprezy gwizdała, klaskała i krzyczała nie zrozumiane im słowa zagłuszane przez muzykę. Już po chwili oby dwie dziewczyny ściągnęły z siebie bluzki zostając w samych koronkowych stanikach, co wywołało ponowne krzyki i gwizdy w ich stronę.

Piosenka skończyła się w tym samym momencie co krótki pokaz dziewczyn. Katherine odzyskała swoją bluzkę od jakiegoś młodego chłopaka, przy okazji dając mu w dłonie pustą już butelkę burbonu. Przeciągając materiał przez głowę wraz z Any skierowała się do kuchni po więcej alkoholu.

Po krótkiej gadaninie ze strony dziewczyn, blondynka poinformowała swoją przyjaciółkę o potrzebie w łazience. Katherine jedynie kiwnęła głową ze zrozumieniem. Już po chwili blondynki nie było w kuchni.

Po chwili czując czyjąś obecność za swoimi plecami, odwróciła się z myślą że to Any. Myliła się. Stał tam mulat. Miał krótko czarne włosy postawione na żel, jasno brązowe oczy, prosty nos i malinowe usta na których malował się lekki uśmiech. Katherine uniosła brew czekając na ruch ze strony chłopaka. Mulat usiadł na krześle obok wpatrując się w oczy dziewczyny.

-Jestem Zayn, Zayn Malik.




________________________________
PROLOG! :)
 
Jeszcze dzisiaj dodam Rozdział 01, a jak na razie - KOMENTUJCIE i DODAWAJCIE DO OBSERWATORÓW!
ZAPRASZAM RÓWNIEŻ NA WATTPAD